Francuzi wyszli na ulicę. Czują się okradzeni przez Macrona

Dodano:
Protesty we Francji Źródło: PAP/EPA / Yoan Valat
Na ulicę francuskich miast wyszli protestujący. Maszerowali przeciwko decyzji prezydenta Emmanuela Macrona o wyznaczeniu Michela Barniera na nowego premiera.

Od przedwczesnych wyborów parlamentarnych we Francji minęły w sobotę równo dwa miesiące. Na dwa dni przed tym terminem prezydent Emmanuel Macron zdecydował się wyznaczyć nowego premiera. Szefem rządu został Michel Barnier, były unijny negocjator ds. Brexitu.

Choć lipcowe wybory wygrały lewica, wskazany przez Macrona Barnier należy do centroprawicowej partii Republikanie. Taki ruch ze strony prezydenta nie spodobał się środowiskom lewicowym. Jean-Luc Mélenchon, lider skrajnej lewicy, stwierdził, że wybory zostały obywatelom „skradzione”.

Decyzja Macrona wzburzyła Francuzów. Trzy czwarte z nich uważa, że prezydent nie uwzględnił wyniku wyborów, a ponad połowa zgadza się ze stwierdzeniem Mélenchona. Na sobotę związki zawodowe, organizacje studenckie i środowiska lewicowy zwołały masowe protesty.

Masowe protesty we Francji

„Ponad 100 tys. osób protestowało w sobotę w całej Francji przeciwko powołaniu centroprawicowego polityka Michela Barniera na nowego premiera” – donosi BBC, powołując się na dane francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Te same dane mówią, że tylko w Paryżu na ulicach było 26 tys. osób.

Protesty wybuchły łącznie w około 150 miastach. Na sztandarach demonstrujący francuzi nieśli napisy: „Dla demokracji zatrzymaj zamach stanu Macrona”, „Zaprzeczenie demokracji”, „Skradzione wybory”.

Lewica „okradziona”

W zakończonych dwa miesiące temu wyborach szeroka lewicowa koalicja NFP zdobyła ponad 180 mandatów parlamentarnych, a centrowy obóz prezydencki Macrona uzyskał ponad 160 mandatów. Kolejne ponad 140 miejsc w parlamencie przypadło skrajnie prawicowemu Zjednoczeniu Narodowemu i jego sojusznikom. Partia nowego premiera zdobyła zaledwie 47 mandatów – nieco ponad 5 proc. głosów.

Zwycięska lewica na urząd premiera proponowała Lucie Castets, nieznaną szerzej opinii publicznej dyrektorkę biura finansów w paryskim ratuszu. Macron odmówił. Jak tłumaczył, jej rząd nie miałby większości w parlamencie, co nie umożliwiłoby jego działanie.

Źródło: Wprost / BBC
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...